Greetings from London.
Kolejny dzień już za nami. Dzisiaj, czyli we środę mieliśmy mniej chodzenia po Londynie, a więcej „muzeowania”. Po śniadaniu (znowu dość obfitym) pojechaliśmy do British Musem, gdzie przez około dwie godziny obcowaliśmy z historią ludzkości, sztuką i kulturą. Museum posiada 8 milionów (tak osiem milionów) eksponatów, co sprawia, że jest to największe muzeum na świecie. Dokumentuje historię ludzkości od jej początków do dnia dzisiejszego i rocznie odwiedza je prawie sześć milionów osób, co plasuje je na pierwszym miejscu najbardziej popularnych atrakcji Wielkiej Brytanii. My zobaczyliśmy zaledwie ułamek tych wszystkich eksponatów. Gdybyśmy chcieli zobaczyć wszystkie, to musielibyśmy nie wychodzić z muzeum przez 2 tygodnie.Potem odwiedziliśmy najdroższą dzielnicę Londynu, czyli Kensington, z ambasadami, najdroższymi domami w Londynie, oraz pałacem, gdzie jeszcze do niedawna mieszkali William z Kate, a wcześniej jego matka, księżna Diana, nazywana królową ludzkich serc.Już za godzinę przez Hyde Park, gdzie niektórzy z grupy widzieli czarnego łabędzia (ja niestety nie), poszliśmy do Royal Albert Hall. Tam zrobiliśmy sobie krótki postój pod pomnikiem księcia Alberta, męża królowej Wiktorii, która bardzo gorąco kochała wcześnie zmarłego męża i po jego śmierci popadła w melancholię.Kolejnym punktem dnia było Muzeum Historii Naturalnej. Zwiedzając podłużne sale i korytarze zobaczyliśmy m. in. skamieliny stworzeń z różnych okresów historii Ziemi, kamienie szlachetne, gady, zwierzęta, ptaki, meteoryty, minerały i inne eksponaty, których już nawet nie pamiętamy. No, może pamięta je jedynie pan Koźma.Aha… no i wpadliśmy też do Muzeum Techniki, które jest tuż obok. Jednak to było zupełnie spontanicznie, poza programem wycieczki, tylko na pół godziny i nie wiem, czy powinienem o tym wspominać, bo kierownik wycieczki chyba nic o tym nie wie i nie wiem, co by na to powiedział. Około godz. 17-tej byliśmy w dzielnicy Hotting Hill. Było już bardzo późno, zbyt późno niestety i sprzedawcy już zwijali swoje stragany i cały urok i atmosfera ulicy Portobello Road prysnęły. Nie mogliśmy kupić żadnych antyków, ani książek, ani zbyt wielu pamiątek. Na pocieszenie poszliśmy pod słynne niebieskie drzwi, te drzwi, które „wystąpiły” w filmie z 1999 roku z Hugh Grantem i Julią Roberts pod tytułem „Notting Hill”. Spróbowaliśmy kuchni malezyjskiej, niektórzy amerykańskiej (czyt. hamburgerów)i szybciutko metrem (około 40 min.), jak codziennie wróciliśmy do naszego hostelu, aby nabrać sił na kolejny dzień zwiedzania.
Pozdrawiamy serdecznie - bye.
I LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE
im. WŁADYSŁAWA BRONIEWSKIEGO
W BEŁCHATOWIE
KONTAKT
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.